piątek, 20 marca 2020

Okazuje się, ....

iż ja nie taka znów niedołęga jestem. Może nierówno pod daszkiem, ale jeszcze sprawna fizycznie.
W robocie zostawiłam auto na przegląd, myśląc naiwnie, że je skończą do końca mojej pracy, a niestety musiałabym czekać jeszcze 1,5 godziny. Mojego zakontraktowanego odmówiłam, że spoko, wrócę sama, ogarnę temat. I kupa.
Tak sobie pomyślałam (przyznam, że nie długo), ze półtorej godziny siedzieć bezczynnie to kicha.
A co tam! Przejdę te 5 km z buta! Taka mocarna jestem!
W połowie drogi stwierdziłam, iż z cieńszym płaszczykiem, bez czapki, w stepie szerokim, nie jest komfortowo, kiedy wiater piździ na wszystkie strony. Ze mnie nie zawiało to cud!
A później bym na wirusa zganiała.

Ale zajumałam baźki z nieużytku. Triumfalnie zaprezentowałam w domu swoja zdobycz i ...
Stary poinformował mnie, że to pod ochroną.
Serio?...
To dlatego facet mijający mnie na rowerze przyspieszył? Ciekawe w jakim celu?...
Zakapował mnie?



Doszłam w godzinę i 10 minut. Wstawiłam baźki do wody, zrobiłam siku, uzupełniłam to herbatka, i wróciłam ze starym po drugie autko.

Taka mocarna jestem.... 
Mam katar.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz