Byłam z moim zakontraktowanym w
restauracji, właściwie takiej śniadaniowni.
Mojemu zachciało się
iść do toalety, a tam przy drzwiach automat, który dopiero po wrzuceniu 50
centów otwiera drzwi. W sumie nie wiem czy to jest ok jeśli
klienci spożywają na miejscu i każe im się za kibel płacić. Powinni jakieś darmowe żetony raczej wydawać przy kasie, jeśli nie chcą całej ulicy korzystajacej.To
jakieś nowe zmiany, bo wcześniej tego tam nie było. Szukamy
drobnych, a wyprzedza nas wcześniej jedna dama, która otwierając
drzwi machnęła na nas konspiracyjnie by mąż wszedł z nią.
Po jakimś czasie jak już skończyliśmy
jeść stwierdziłam, ze lepiej będzie jak ja tez skorzystam z
wuceta. Z wynalezionymi drobniakami szoruje do automatu, otwieram
drzwi , a za mną dwie kobiety chcą tez automat obsłużyć..
Ukradkiem skinęłam na nie i weszły ze mną.
Na parkingu trzeba było zapłacić w
parkometrze. W kieszeni wygrzebałam 1 euro, wkładam kwit w maszynę,
a tam wyskakuje 1,50 euro. Zniechęcona tym, ze muszę wygrzebywać
portfel z torby pomyślałam sobie: może ktoś reszty nie odebrał.
Zerkam w maszynę, a tam sobie 50 centów leży.
No proszę, to był chyba bardzo szczęśliwy dzień :)
OdpowiedzUsuńDający do myślenia. :)
UsuńFaktycznie szczęśliwy dzień :) takie drobnostki a cieszą :)
OdpowiedzUsuńJak to mówią: karma wraca!
OdpowiedzUsuń