czwartek, 20 lutego 2020

Dzisiaj nie mam wyrzutów sumienia natury kulinarnej!

Dzisiaj później? Lepiej później niż jeszcze później. 😜

Dzionek był specyficzny dzień i nie było czasu na pisaninę, ani inną rzecz, która by była przyjemna.

Na tyle byłam zajęta, że mojemu ugotowałam obiad z.... puszki, ale miałam dobre alibi tego niechlujstwa kulinarnego.
No i on lubi od czasu do czasu pożreć gulaszową zupkę z konserwy, oczywiście z dodatkami, które nawiną się pod rękę. Oczywista po tym zabiegu to już to zupę nie przypomina, a raczej gulasz.

Idąc na łatwiznę podałam pod nos i se go poporzucam, bo mnie jak nigdy kręgosłup zaczął napierniczać (zwalczanie starości nie jest łatwe). Leżę na kanapie rozciągnięta jak deska, próbuje znaleźć odpowiednią pozycję by wyeliminować ten  ból, a ten po pół godzinie przychodzi do mnie z pretensjami i cały nieszczęśliwy, że mu dwie puszki tej zupy zaserwowałam do gara! Umrze z przejedzenia i to moja wina!

Kuźna, a kto mu kazał to wszystko wszamać?! Puszki nie były duże, raczej na jedna porcję, no ale te dodatki w formie kiełbasek, chleba i ketchupu (proszę bez pytań po co ketchup w zupie gulaszowej) to z pewnością zasadzka dla żarłoka.

W sumie po zastanowieniu stwierdziłam, iż gdybym chciała się dziada pozbyć, to wystarczy trzecia zupę dołożyć. Policja sama dojdzie, że samobójstwo popełnił.

Nie... nie porwę się na to. W okolicy rozniesie się fama jaką fatalną kucharką jestem, bo z puszek gotuję. 

Dzisiaj zrobiłam tylko... 2,5 km. 😒 Ja wiem, ze nie jeden pomyśli, ze to szczyt głupoty, lenistwa i żenady, ale słowo honoru taki mam tryb życia, z którym nie jestem szczęśliwa, bo uwielbiam spacery. Dzisiaj przesiedziałam w aucie dwie godziny, marznąc i martwiąc się o tego mojego. Stąd chyba ten ból kręgosłupa, choć fotel w aucie duży i wygodny.  

Może jeszcze coś mi się uda wydreptać.

.......

Reputacja podreperowana. Wydreptałam na orbitreku jeszcze 5 km.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz